W imię teorii ewolucji, aby dowieść rzekomego pokrewieństwa między człowiekiem a małpą, popełniono już wiele oszustw. Przykładami takich naukowych mistyfikacji było np. głośne oszustwo tzw. “człowieka z Piltdown”1. Tego typu krętactwa naukowe wynikają z gorącego pragnienia znalezienia tzw. „ogniw pośrednich” (ang. missing links), głównie rozpatrywanych w kontekście antropogenezy. Niestety, ale taka jest słabość ludzka. Często chcemy w coś bardzo uwierzyć, a potem „dowody” same się na to znajdują. Osoba, która bardzo chce uwierzyć w ewolucję patrząc na szczątki kopalne wszędzie będzie widziała ogniwa pośrednie, tak jak osoba wierząca w ufo patrząc w niebo wszędzie będzie widziała latające talerze.
Załóżmy, że mamy gatunek A i gatunek B. Osoba, która wierzy w powszechne pokrewieństwo pomiędzy gatunkami, uważa że jeżeli znajdzie jakiś gatunek morfologicznie zbliżony do A i B, to dowiedzie w ten sposób naturalnego transformizmu pomiędzy tymi gatunkami. Ale znajdując ten hipotetyczny gatunek C nie rozwiązujemy problemu. Teraz po prostu zamiast jednego brakującego ogniwa mamy dwa brakujące ogniwa: między A i C oraz między C i B.
Jeżeli ustawienie sobie stworzeń w jakimś arbitralnym rzędzie od najmniejszego do największego miałoby dowodzić pokrewieństwa między nimi, to wystarczy, że między pantofelkiem a człowiekiem wstawię sobie dowolne ogniwo pośrednie, powiedzmy żabę. W ten sposób „dowiodłem” pokrewieństwa pomiędzy tymi stworzeniami. Oczywiście, łatwiej jest uwierzyć w historię ewolucyjną kiedy ustawiłbym tych ogniw pośrednich na tyle dużo, aby razem tworzyły piękny szereg powolnie przeobrażających się stworzeń jednych w drugie. Ale rozumowanie pozostaje takie samo.
Wygląda ono następująco:
Mamy gatunek A i gatunek B. Znajdź brakujące ogniwo C pomiędzy A i B.
Znajdujemy gatunek C.
Znajdź brakujące ogniwo D pomiędzy A i C oraz ogniwo E pomiędzy C i B.
Znajdujemy gatunki D i E.
Znajdź brakujące ogniwo F pomiędzy A i D, ogniwo G pomiędzy D i C, ogniwo H pomiędzy C i E, oraz ogniwo I pomiędzy E i B.
Znajdujemy gatunki F,G,H,I.
I tak dalej, ad infinitum. Taki algorytm wyszukiwania brakujących ogniw nigdy się nie zakończy. Przypomina to trochę wyszukiwanie brakujących ogniw między liczbą 1 a 2. Takich ogniw można sobie wstawiać nieskończenie wiele.
Druga sprawa to interpretacja tych szczątków kopalnych. Załóżmy, że człowiek ze zdeformowaną czaszką cierpiący na małogłowie (mikrocefalia) zostałby pogrzebany w jakieś powodzi. Kiedy po latach ewolucyjny paleontolog odkopałby takie szczątki to zakwalifikowałby je jako należące do zupełnie innego gatunku niż homo sapiens, i zapewne stwierdziłby, że jest to ogniwo pośrednie pomiędzy małpą a człowiekiem. Jest to fałszywa interpretacja danych, ponieważ jest to zwykły człowiek tylko, że zdeformowanym układem kostnym.