Jakub Wiśniewski Blog

O irracjonalności krytyków teorii inteligentnego projektu

Na początku lat 90, grupa naukowców będąca specjalistami w różnych dziedzinach wiedzy naukowej sformułowała teorię inteligentnego projektu (ang. inteligent design, ID), która jest sformalizowaną metodą odróżniania przyczyn naturalnych (przypadkowych/koniecznych) od świadomych (inteligentnych), które obserwujemy we wszechświecie. Teoria ta ukształtowała się w kontekście teorii ewolucji i jej nieadekwatności do wytłumaczenia wielu dziur w wiedzy biologicznej takich jak: problem powstania życia, istnienie semantycznej informacji zakodowanej na cząsteczce DNA, a także struktur nieredukowalnie złożonych1 takich jak np. wić bakterii E.coli (problem synchronii).

Dogmatyczni darwiniści tacy jak Richard Dawkins czy Jerry Coyne nie darzą sympatią tej teorii ze względu na teologiczne i filozoficzne implikacje jakie z niej wynikają. Toteż w obecnym środowisku naukowym panuje swego rodzaju wojna pomiędzy zwolennikami a przeciwnikami tej teorii. Wielu darwinistów próbuje imputować teoretykom ID łatkę religijnych fundamentalistów, samą teorię natomiast starają się przedstawić w mediach jako pseudonaukowy bąbel. Wystarczy zajrzeć do mediów głównego przekazu, aby przekonać o skuteczności tej propagandy. Zalecam więc myśleć samemu, a nie kierować się pochopnymi, emocjonalnie nacechowanymi tekstami, albowiem większość tych werbalnych ataków podyktowana jest w głównej mierze emocjonalnym zrywem.

Odróżnianie przyczyn inteligentnych od naturalnych jest nieodłącznym elementem ludzkiego poznania. Kiedy podziwiamy jakąś rzeźbę nie twierdzimy przecież, że została ona wykuta w skale w toku naturalnej erozji. Kiedy jakaś osoba wygrywa dziesiąty raz z rzędu loterię, nasza ufność wobec domniemanej przypadkowości takich następujących po sobie „szczęśliwych” zdarzeń zaczyna drastycznie maleć. Kiedy idąc ulicą usłyszymy gdzieś w oddali nokturny Chopinowskie, to nie będziemy przecież twierdzić, że bezmyślne procesy naturalne komponowały ten dźwięk.

Jeżeli więc powoływanie się na teorię inteligentnego projektu (inteligentną, świadomą przyczynę) jest „nienaukowe” jak twierdzą krytycy, to wówczas kryminolodzy badający miejsce zbrodni nie mogliby nigdy stwierdzić, że jakiś zgon wywołany został przez świadomy, inteligentny czynnik. Takie wyjaśnienie byłoby, zdaniem krytyków, pseudonaukowe. Krytycy ID trzymając się kurczowo sztucznych zasad naturalizmu metodologicznego musieliby wykluczyć już z założenia wszystkie morderstwa, wszelkiego rodzaju zgony zaś wyjaśniać tylko i wyłącznie w ramach przyczyn naturalnych takich jak np. zwalenie się komuś głazu na głowę pod wpływem prawa grawitacji. A cała kryminalistyka i medycyna sądowa polega właśnie na odróżnianiu przyczyn będących wytworem ślepych sił natury od tych celowych wynikających z premedytacji!

Jeżeli krytycy ID mieliby rację (której oczywiście nie mają), to musielibyśmy także odebrać status naukowości archeologii, ponieważ praca archeologa polega również na odróżnianiu artefaktów od wytworów ślepych sił natury. Kryptolog i ogólnie informatycy zajmujący się bezpieczeństwem komputerowym musieliby pożegnać się ze swoim tytułami naukowymi, ponieważ postulowanie jakiegoś magicznego inteligentnego projektanta, który może odszyfrować szyfrogram jest tylko i wyłącznie wiarą w istnienie niezidentyfikowanego czajniczka krążącego w Układzie Słonecznym…

Także program SETI (ang. Search for Extraterrestrial Intelligence, pl. poszukiwanie inteligencji pozaziemskiej)2, który prowadzony jest właściwie przez samych ewolucjonistów, musiałby zostać uznany za pseudonaukowy, albowiem poszukiwanie UFO w ramach metody SETI opiera się na odróżnianiu sygnałów, które są wytworem czysto naturalnych sił (jakie generują np. pulsary) od sygnałów niosących w sobie semantyczną, zakodowaną informację.

Przypisy i odnośniki

  1. http://www.nauka-a-religia.uz.zgora.pl/index.php/pl/czasopismo/34-fag-2005-2006/591-fag-2005-2006-art-01
  2. http://www.seti.org/